abym zaczeła sama załatwiac pewne sprawy.
Zapadła pełna napiecia cisza. Przerwał ja smiech Aleksa. - Brawo! - wykrzyknał z drwiacym entuzjazmem i zaklaskał w dłonie. - Co za stanowczosc! To własnie Marla, jaka pamietam! Eugenia zmarszczyła brwi. Nick oparł sie wygodniej w swoim krzesle. Cissy przewróciła oczami. - Mo¿e zadzwonisz do niego jutro rano? - zasugerował Alex. - Zrobie to - powiedziała Marla, zastawiajac sie, jak mogła choc przez sekunde przypuszczac, ¿e ma¿ stara sie ukryc ja przed swiatem. Po prostu ja chronił, traktował, jakby była krucha, porcelanowa laleczka. Która łatwo mo¿na stłuc. - Naprawde musimy o tym rozmawiac? - spytała Cissy i Marla skuliła sie w sobie. - To znaczy o tej całej pamieci. To takie... dziwne. Eugenia rzuciła Marli spojrzenie, które mówiło: „Próbowałam cie ostrzec”. - Cissy ma racje, to nie jest własciwy czas ani miejsce - stwierdził Alex, w jego głosie zabrzmiało ostrze¿enie. 202 - Wiec po kolacji. Pojawiła sie Carmen, zupełnie jakby ktos ja tu wezwał. - Doprawdy, nie ma powodu - powiedziała Eugenia, odsuwajac sie od stołu. - Napije sie kawy w salonie - zwróciła sie do Carmen, która znikneła równie szybko, jak sie pojawiła. Nick nachylił sie nad stołem. - Jesli Marla chce omówic te sprawe, powinnismy o tym porozmawiac - powiedział. - To jej pamiec. - O Bo¿e - mrukneła Cissy. Marla była wdzieczna za wsparcie, choc przyszło ze strony Nicka. - Chce pojechac na ranczo i zobaczyc cie na koniu. Cissy przewróciła oczami. - Och, daj spokój... przecie¿ nigdy cie to nie interesowało. - Mówiłam ci ju¿ - powiedziała Marla z naciskiem i wszystkie oczy nagle zwróciły sie w jej strone. - Pamietam, ¿e jezdziłam konno. To tylko takie mgliste wspomnienie, ale wiem, ¿e jezdziłam. Myslałam nawet, ¿e mo¿e ty i ja... na ranczu... - Urwała, widzac zdumienie na twarzy Cissy. - ¯artujesz? - Cissy potrzasneła głowa ze smiechem. - Teraz to ju¿ naprawde przesadziłas! Przecie¿ ty sie boisz koni! Podobno spadłas z konia w dziecinstwie. Prawda? - Cissy spojrzała pytajaco na ojca. - To prawda, kochanie - odparł Alex i Marla poczuła, ¿e grunt usuwa sie pod jej nogami. - To był niebezpieczny wypadek. Nie złamałas sobie niczego, ale od tego czasu panicznie bałas sie koni. Czy naprawde mogła a¿ tak sie pomylic? Czym wiec były te strzepy wspomnien, które tak pieczołowicie przechowywała? Snami? Fałszywymi wyobra¿eniami? Nie! Była pewna. - Nie potrafie tego wytłumaczyc, ale czuje, ¿e... - Urwała, widzac, ¿e wszyscy przestali jesc i siedzieli ze wzrokiem