– To prawda, tylko ciekawe, jak by pan chciał to zrobić? – Podał berettę
Luke’owi. – To bardzo ryzykowne, łatwo można zostać namierzonym. Policja zwykle opiera się w śledztwie na trzech rzeczach: motywach, środkach i możliwościach. Statystyki pokazują, że najwięcej zabójstw dokonuje się w zamkniętych środowiskach , więc miejscowe gliny przede wszystkim szukają w rodzinie i wśród znajomych. No i mogą sobie mnie długo szukać. Ani krewny, ani kumpel, ktoś znikąd. Luke wziął pistolet, włożył kule do magazynka i wystrzelił. Tym razem pewniej, z mniejszym rozrzutem. Na koniec zdjął ochraniacze i podał broń Kondorowi. – Co pan myśli tuż przed wykonaniem zadania? – Że muszę je dobrze wykonać, a potem szybko się zwinąć. Zawodowiec rzadko uderza, jeśli nie ma wolnej drogi odwrotu. – A co pan czuje po zabiciu człowieka? – drążył Luke. – Nie myśli pan o jego żonie i dzieciach? Nie ma pan wyrzutów sumienia? Kondor lekko pokręcił głową. – Ci ludzie to dla mnie po prostu cele. Takie jak ten tutaj. – Wskazał sylwetkę z tarczą, a następnie położył pistolet na stoliku. –Nie jestem mordercą. Nie jestem psychopatą. Likwiduję tych, którzy zdaniem mojego rządu zagrażają społeczeństwu. Seryjnych morderców, terrorystów, bossów narkotykowych gangów. Tych, którzy grają sądom na nosie. – Kondor zerknął na Luke’a. – Niech pan nie robi takiej miny, Dallas. I niech pan nie będzie naiwny. Wszystkie rządy na całym świecie zatrudniają takich ludzi jak ja. Jestem żołnierzem pracującym dla dobra mojej ojczyzny. – Wziął głębszy oddech. – Kocham mój kraj i rodzinę – zadeklarował. – I zrobię wszystko, żeby chronić jedno i drugie. Luke słuchał tego wszystkiego z rosnącym zdziwieniem. Nie spodziewał się, że ktoś taki będzie mu mówił o miłości do kraju. Już wcześniej zdumiała go czułość, z jaką mówił o swojej rodzinie. A jednocześnie zdawał sobie sprawę, że w razie potrzeby ten facet bez najmniejszego wahania zabiłby go na tysiąc różnych sposobów. Był to człowiek, który funkcjonował poza prawem, a jednocześnie był tego prawa narzędziem. Intrygujące było też to, że chciał podzielić się z Lukiem swoimi myślami i odczuciami. Odsłaniał się przed nim. Czy nie będzie miał później wątpliwości? Czy nie uzna, że zrobił źle? Luke czuł jednak, że nie musi się bać. Kondor traktował go przyjaźnie, więcej, z szacunkiem. Być może nawet go polubił, a jego patriotyzm w każdym innym zawodzie byłby godny polecenia. Ale czy jest jakaś granica, która oddziela oddanego sprawie agenta od zwykłego mordercy? – Czy kiedykolwiek załatwił pan w ten sposób jakąś osobistą sprawę? – spytał jeszcze. – Nie. – Kondor aż się skrzywił. – To wbrew zasadom. – A gdyby ktoś taki jak pan to zrobił? Złamał to niepisane prawo? Luke obserwował zmarszczki, które pojawiły się na czole mężczyzny. – To byłoby fatalne – stwierdził w końcu. – Mielibyśmy do czynienia z prawdziwą maszyną do zabijania. – Kondor pochylił się w jego stronę. – Maszyną, która potrafi zabijać na setki rozmaitych sposobów, nie ma żadnych wątpliwości, nie myśli o własnej śmierci, niebie czy piekle. Taka maszyna nie ma żadnych oporów i nie zastanawia się nad tym, że ludzie mają prawo do życia. – Bo są dla niej celami – podchwycił Luke. – Po prostu celami. I