dotykał ich córki. Podziwiał idealne paluszki u rączek i stópek. Potem dotknął
policzka żony. Powiedział jej, że wygląda pięknie. I przysiągł, że będzie lepszym ojcem, niż był jego własny. Nowa rodzina. Nowy początek. Był pełen nadziei na przyszłość. Szesnaście lat później Bethie wchodzi do salonu oszołomiona. Kroiła marchew w kuchni. Nóż się omsknął i teraz trzymała swój palec w drugiej ręce. On akurat wrócił z miejsca zbrodni w Kalifornii, gdzie na wzgórzu znaleziono dwadzieścia pięć zwłok, w tym piętnaście młodych kobiet i dwoje małych dzieci. Powiedział żonie: Kochanie, to nic poważnego. Bethie zaczęła krzyczeć: Dłużej tego nie zniosę! Dlaczego wyszłam za mężczyznę, który jest taki zimny?! Czas biegł naprzód. Był w Massachusetts, pilnował kobiety przynęty. Tess Williams wróciła do swojego starego domu w nadziei, że fakt ten wyciągnie z ukrycia jej byłego męża zabójcę. Wszystko poszło źle. Znajdował się w domu, kiedy na ulicy rozległy się strzały. Powiedział Tess, żeby nie podchodziła do drzwi. Obiecał jej, że przy nim będzie bezpieczna. Potem zjawił się Jim Beckett. Z bliska wypalił do niego z dubeltówki. Pomyślał: Rany! Czuję się ekstra jak na kogoś w moim wieku! Później, po powrocie ze szpitala, kiedy próbował odzyskać równowagę, postanowił wziąć córki do siebie na weekend. - Jak się masz? - spytał Bethie. - Lepiej. - Tęsknię za tobą. - Wcale nie. - Bethie... - Wracaj do pracy, Pierce. Kto chciałby być tylko mężem, skoro może się bawić w boga? Nagle Quincy się przebudził. Leżał w ciemnym pokoju córki i przyglądał się, jak promienie światła podświetlają unoszący się kurz, nasłuchiwał odgłosów wielkiego miasta. - Przykro mi, Elizabeth - powiedział. Potem wstał i poszedł do pokoju telewizyjnego, gdzie ostatnia żywa członkini jego rodziny oglądała serial MASH. Rainie siedziała obok niej. Jej krótkie włosy stanowiły kontrast w porównaniu z długimi jasnymi lokami córki. Jej duże szare oczy i wydatne kości policzkowe kontrastowały ze szlachetnymi, arystokratycznymi rysami Kimberly. Jin i jang - pomyślał. Obie stanowiły taki piękny widok, że omal się nie rozczulił. Przez chwilę stał, pragnąc zatrzymać czas, pragnąć zachować tę chwilę na zawsze. - Miłe panie - powiedział. - Mam pewien plan. 130 19 Dom Quincy 'ego, Wirginia Był wczesny czwartkowy wieczór. Agentka specjalna Glenda Rodman pilnowała monitora i w pewnym momencie zobaczyła, że przed bramą domu stoi Quincy. Wcześniej spała dwie godziny, a potem odebrała telefon. Wzywano ją do Filadelfii, ale to wydawało się już odległą przeszłością. Przez resztę nocy oglądała miejsce zbrodni. Potem wróciła do domu Quincy'ego, żeby słuchać kolejnych wiadomości z pogróżkami o śmierci. Coraz to nowe pomysły, chore i perwersyjne. Liczba dzwoniących doszła do trzystu pięćdziesięciu dziewięciu. Niektórych Quincy osobiście wsadził do więzienia. Inni po prostu nienawidzili agentów federalnych. Jeszcze inni zwyczajnie się nudzili. W każdym razie ledwo zakamuflowane ogłoszenie z więziennych gazetek zawierało numer telefonu psychologa z FBI. Wszyscy czuli się w obowiązku zadzwonić. Niektórzy, musiała