Wyglądała pięknie, jak zawsze. Miała na sobie długą do ziemi,
czarną suknię ozdobioną ciężką, srebrną biżuterią. Pocałowała Scotta w policzek. - Gdzie dzieci? - spytała, rozglądając się wkoło. - Pobiegły do tylnego wejścia. - To dobrze. Mama rozmawia w kuchni z kucharką, więc dostaną coś do jedzenia, żeby wytrzymały do kolacji. - Camryn zwróciła się w stronę niani; - Ślicznie dzisiaj wyglądasz, Willow. Chodź do środka. Pójdziemy na górę, tam będziesz mogła zdjąć płaszcz. Wzięła Scotta pod rękę i w trójkę ruszyli w stronę głównego wejścia. - Całe szczęście, że deszcz przestał padać. Mogę sobie wyobrazić, że podróż tutaj nie należała do najprzyjemniejszych. Ale proszę - zaprosiła ich do środka. - Jesteście pierwsi, więc będziecie mieli okazję chwilę odpocząć, zanim zjawią się pozostali goście. Spodziewamy się ich dopiero o siódmej. R S Zamknęła drzwi i Willow nie miała nawet okazji przyjrzeć się olbrzymiemu holowi udekorowanemu perskimi dywanami, ciemnymi meblami i kryształowymi kandelabrami, bo Camryn już prowadziła ją na górę. - Tata jest w bawialni. Naleje ci drinka - zawołała ze schodów do Scotta. Zaprowadziła Willow do jednego z pokoi gościnnych, utrzymanego w brzoskwiniowo-ziełonkawej tonacji, z pięknym widokiem na ogród. W powietrzu unosił się zapach lawendy i Willow była gotowa przysiąc, że to najładniejszy pokój, jaki kiedykolwiek widziała. Zdjęła płaszcz i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Długo się zastanawiała, czy związać włosy, czy też pozwolić, by opadały na gołe plecy. Sukienka była naprawdę piękna! Choć na wieszaku wyglądała nieciekawie - zwykła plątanina bezkształtnego jedwabiu - ożyła z chwilą, gdy Willow ją włożyła. Materiał przylegał we wszystkich odpowiednich miejscach, a morska zieleń wydobywała blask oczu. - Wygląda, jakby została uszyta dla ciebie, Willow! - zachwyciła się Camryn. - Ale powinnaś upiąć włosy. Jeżeli pozwolisz, mogę cię uczesać. - Kiedy to nie jest konieczne. Ale Camryn miała na ten temat własne zdanie. - Wręcz przeciwnie. Masz na sobie sukienkę sygnowaną moim nazwiskiem. Tym samym stanowisz chodzącą reklamę. - Mrugnęła do niej porozumiewawczo. - Musisz wyglądać jak uosobienie piękna. Scott miał wszystkiego dosyć! Niania całkowicie wyprowadziła go z równowagi. Przez cały wieczór zachowywała się R S w stosunku do niego bez zarzutu. Zwłaszcza w czasie kolacji, gdy posadzono ich obok siebie. Właśnie przeszli do salonu, gdzie podano kawę. Goście zachwycali się dziećmi, a Willow pozostawała dyskretnie z tyłu, próbując wtopić się w otoczenie, jak przystało na posłuszną nianię. Problem polegał na tym, że było to całkowicie niewykonalne! A już z pewnością nie w obcisłej sukni koloru morskiej