Dziś rano mieliśmy telefon, ale z pogróżkami. „Trzymaj się z dala od
Diaza albo zginiesz". Coś w tym stylu. Wiesz, to było jeszcze przed an43 64 pierwszą poranną kawą, a babka w dodatku mówiła po hiszpańsku. Odpowiedziałam jej, że nie mam chłopaka, który nazywa się Diaz. - Babka? - spytała Milla zdziwiona. - Zdecydowanie. Dlatego pomyślałam, że to jakaś zdradzana dziewczyna. Chyba nadepnęłaś komuś mocno na odcisk. Najwyraźniej za mocno. Robiło się interesująco. - Masz jej numer? - Jasne - Olivia podeszła do swojego biurka i nacisnęła guzik w telefonie. - Numer z El Paso, ale nie rozpoznaję, z której centrali. Brian zajrzał jej przez ramię. - Karta telefoniczna - oznajmił. - Nie do namierzenia. Brian zawsze działał na Olivię jak płachta na byka. - Co ty powiesz? - spytała lodowatym tonem. - Pewnie potrafisz też odczytać z numeru telefonicznego wiek, płeć i wagę dzwoniącego, co, Wielki Biały Łowco? To określenie było przytykiem do jego wojskowej przeszłości; Olivia była zdeklarowaną pacyfistką, która tylko z najwyższym obrzydzeniem pozwoliła nauczyć się czegokolwiek o broni. - Płci nie - odparł Brian, uśmiechając się radośnie. - Na płeć mam zupełnie inne metody. Dobił Olivię, znienacka wichrząc jej łobuzersko włosy, po czym przezornie odskoczył poza zasięg ramion kobiety - Sam kupuję karty telefoniczne do tańszych rozmów na długie dystanse* - ciągnął - stąd wiem, jaki numer wyświetla się odbierającemu. an43 65 * Chodzi o karty telefoniczne, dzięki którym łączymy się przez operatora pośrednika, wybierając najpierw jego numer dostępu (w Polsce takich kart używa się głównie do tańszych rozmów międzynarodowych), a nie o zwykłe karty magnetyczne lub chipowe (przyp. tłum.). Moja świetna orientacja w tej materii pozwala mi stwierdzić ponadto, że była to karta AT&T, kupiona zapewne w Wal-Marcie lub w jednym ze stu tysięcy innych możliwych miejsc. Milla także czasem kupowała karty telefoniczne, bo nie wszędzie można było polegać na komórce. Ale wątpiła, by Olivia kiedykolwiek stosowała tę tanią sztuczkę dla plebsu. Jeśli musiała zadzwonić skądś, gdzie komórka nie miała zasięgu, to po prostu wyciągała kartę kredytową, nie licząc się z kosztami. - Podsumujmy fakty - chrząknęła Milla, wracając do tematu. - Wczoraj, późnym popołudniem ktoś dzwoni na moją komórkę, wystawiając mi Diaza. Mężczyzna. Nie pamiętam numeru, ale sprawdzę, czy zgadza się z tym dzisiejszym. Zarówno Brian, jak i ja myśleliśmy, że może to być pułapka - nie na nas, raczej na Diaza. Ktoś chciał usunąć go ze swojej drogi. Docieramy na miejsce i pojawia się porywacz Justina. Tylko jego rozpoznałam. Najprawdopodobniej to właśnie on nazywa się Diaz, wszystko na to wskazuje.