Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/vapiano.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/vapiano.wroclaw.pl/paka.php on line 5
agnieszka chylinska wiek

agnieszka chylinska wiek

  • Duszan

agnieszka chylinska wiek

15 January 2021 by Duszan

Milczał przez chwilę, wreszcie postanowił odpowiedzieć. - Mam przyjaciółkę. Aha, więc jest przyjaciółka. To czemu całował się z in¬ną? Może Isobelle miała rację? Może to faktycznie niepo¬prawny kobieciarz? A nawet jeśli, to co z tego? Przecież wcale jej to nie obchodzi. Nic a nic. - A ty? - zainteresował się nagle. - Z moich informacji wynika, że nie masz nikogo. - To nieuczciwe! - zaoponowała. - Ja musze ci wierzyć na słowo, podczas gdy ty nasłałeś na mnie detektywa. - W Europie kupisz sobie byle kolorowe pisemko, a do¬wiesz się o mnie wszystkiego, z detalami - skwitował. Na¬raz ściągnął brwi. - Dziwne... Jakim cudem nie wiedziałaś nic o ślubie Lary, skoro przebywałaś w Europie? Śluby w najwyższych sferach nie zdarzają się często. We wszyst¬kich gazetach były zdjęcia z ceremonii, nawet w poważ¬nych dziennikach. Tammy przez chwilę liczyła w myślach. - Nie, wtedy już siedziałam w Australii. Na którymś z moich ukochanych eukaliptusów. - Najlepsze miejsce na ziemi, co? - Aha. - Ale dlaczego? - Bo ludzie zadają ból, zdradzają, odwracają się plecami. Nie ma sensu się angażować, to zawsze kończy się cierpie¬niem. Weź mnie i Larę... - Jednak znów jesteś gotowa zaryzykować, tym razem z Henrym. - Nie mam wyjścia. Ty nie umiałbyś się nim zająć, nawet z pomocą przyjaciółki. - Ingrid akurat nie przepada za dziećmi. Zresztą, to taka dość przelotna znajomość, nic poważnego. A Henrym po¬trafię zająć się sam. Tammy popatrzyła na siostrzeńca, który zawzięcie ssał ucho swojej nowej zabawki. Jeśli tak dalej pójdzie, to miś straci uszy jeszcze przed Singapurem, pomyślała Tammy i przeniosła spojrzenie na Marka. - Naprawdę umiałbyś zaopiekować się dzieckiem? - Oczywiście - odparł z absolutną pewnością siebie. - No to świetnie! - Nim zdążył się zorientować, co się święci, posadziła mu Henry'ego na kolanach. Jego Wysokość w ułamku sekundy wpadł w popłoch. - Hej, co ty robisz? - zaprotestował gwałtownie. Tammy zamknęła oczy. - Skoro umiesz się nim zająć, to ja mogę się przespać. Bawcie się dobrze. Obudziła się kilka godzin później. Światła były przy ga¬szone, w kabinie panował półmrok. Któraś ze stewardes przykryła całą trójkę kocami. Tammy zerknęła w bok. Mark spał, tuląc do siebie uśpionego Henry'ego. Malutka rączka chłopczyka zaciskała się mocno na palcu mężczyzny. Najwyraźniej było im dobrze razem. Dopiero teraz Tammy zaczęła dostrzegać między nimi pewne podobieństwo i na¬gle poczuła, że coś zaczyna dławić ją w gardle. Dziwne. Przez tyle lat nie płakała, a odkąd spotkała Marka, co chwilę ulegała wzruszeniu. Jak to możliwe? Przecież nic o nim nie wiedziała - tyle tylko, że został księ¬ciem regentem w jakimś małym, lecz uroczym europejskim księstwie, a jego przyjaciółka Ingrid nie przepada za dzieć¬mi. On sam chyba też nie, ale... Ale jego maleńki krewny chyba niespodziewanie odnalazł drogę do serca Jego Wysokości. Tammy oniemiała z wrażenia, gdy wioząca ich limuzyna zatrzymała się przed ogromnymi marmurowymi schodami. Poniżej schodów znajdowało się krystalicznie czyste jezioro, a powyżej... Powyżej wznosił się nieprawdopodobnie pięk¬ny zamek z białego kamienia, ozdobiony niezliczoną ilością wież, wieżyczek i balkonów. Otaczały go majestatyczne gó¬ry. Na ich skalistych graniach lśnił śnieg, a poniżej ciągnęły się przepiękne lasy. I to miał być jej nowy dom? - Co o tym myślisz? - zagadnął Mark. Odwróciła się i spostrzegła, że obserwował jej zachwyt z wyraźną przyjemnością. - Co myślę? Strasznie to wszystko przesadzone. - Naprawdę? - zdziwił się uprzejmie, nie przestając się uśmiechać. - Tak. Ostentacyjne, niegustowne... - Nie mogła dłużej udawać. - Och, Mark, nie spodziewałam się! W życiu nie widziałam czegoś równie pięknego! - Ja też - powiedział, poważniejąc nagle. Nie patrzył przy tym na otoczenie, tylko na nią, więc Tammy nie była do końca pewna, co właściwie miał na myśli. On również nie był pewien. - Dzień dobry, Dominiku - skinieniem gło¬wy powitał starszego mężczyznę w liberii, który z ukłonem otworzył im drzwi limuzyny. Weszli do zamku. W olbrzymim holu czekała na nich służba, około dwudziestu osób. Mark przedstawiał ich kolejno, a oni kolejno składali Tammy ceremonialne ukłony. Nagle Tammy zawstydziła się swoich znoszonych rzeczy. Czy wypada przybywać w gości w takim ubraniu? Może Mark rzeczywiście miał rację i trzeba było kupić jakąś su-kienkę? Albo nawet i dwie... - A to Madge Burchett, Angielka, nasza ochmistrzyni. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zwróć się do niej. Starsza kobieta dygnęła przepisowo, jednak nie patrzyła na księcia, tylko na Henry'ego, którego Mark niósł na ręku. - Ależ urosłem! - zachwyciła się. - A taki byłem malutki, jak się urodziłem! - Przeniosła spojrzenie na Tammy i uśmiechnęła serdecznie. - Ach, a to jest ciocia... Tammy odgadła, że ochmistrzyni musiała w tym mo¬mencie porównywać ją z Lara. Nie miała jednak czasu za¬stanawiać się, jak to porównanie wypadło, ponieważ Mark podał jej Henry'ego i zwrócił się do ochmistrzyni: - Madge, czy zechciałabyś zająć się panną Dexter? - Z największą przyjemnością. Pokażę pani pokój. Pro¬szę tędy. Tammy rzuciła trochę niepewne spojrzenie na Marka, lecz on już się odwrócił i odszedł zdecydowanym krokiem. Wszystko wskazywało na to, że książę uznał ten rozdział za zamknięty. Sprowadził do kraju następcę tronu, powierzył dziecko opiece kobiet, a sam mógł zająć się sprawami wagi państwowej. Naraz rozległ się radosny okrzyk. W holu zjawiła się smukła kobieta mniej więcej w wieku Tammy. Musiała przed chwilą jeździć konno - jeszcze trzymała w dłoni szpicrutę. Miała ma sobie strój amazonki, niezwykle wy¬szukany i efektowny. Jej kasztanowe włosy były misternie upięte w szykowny kok, makijaż był perfekcyjny, a uśmiech olśniewał. Rzuciła szpicrutę i pobiegła prosto w ramiona Marka. - Och, kochanie! Jak cudownie, że wreszcie jesteś w domu! Tammy zagryzła wargi, odwróciła się do nich plecami i spostrzegła pełen dezaprobaty wyraz twarzy ochmistrzyni, która również obserwowała to żenująco wylewne powitanie. - Pannę Ingrid może pani poznać później, nie ma pośpie¬chu - oznajmiła pani Burchett. - Teraz musi pani odpocząć. Taka długa podróż, tyle wrażeń, tyle nowych twarzy... Wy¬ starczy jak na jeden raz. Mały też potrzebuje spokoju. Ochmistrzyni zaprowadziła Tammy do pokoju dziecin¬nego. Henry potulnie przyjął zmianę miejsca, tak zresztą jak potulnie przyjmował wszystko. Z jednej strony było wy-godnie mieć takie grzeczne dziecko, które nie grymasiło, nie płakało - bo wiedziało z doświadczenia, że to nic nie da. Z drugiej strony ta nienaturalna grzeczność niezmiernie niepokoiła Tammy. Zdrowy dziesięciomiesięczny malec po¬winien domagać się uwagi! I to głośno! Podniosła wzrok na ochmistrzynię. Błyskawicznie zo¬rientowała się, że zyskała sympatię pani Burchett. Najwy¬raźniej ochmistrzyni spodziewała się zobaczyć kolejną lalę pokroju Lary lub Ingrid.

Posted in: Bez kategorii Tagged:

Najczęściej czytane:

aszcza że wyjedzie ...

dzień po tym, jak znaleziono zwłoki Lorraine. Trudno. Niemal całą noc i pół ranka spędził z Hayesem na posterunku, tłumaczył mu, czego się ... [Read more...]

ia? Czyżby miała ...

jej wysłuchać? – Błagam! – jęknęła Olvia desperacko. Wariatka prychnęła: – Mam to gdzieś! ... [Read more...]

i i sterta tostów. ...

Kelnerka pilnowała, by ciągle miał pod dostatkiem kawy, o wodę z lodem musiał się upomnieć. Jedzenie było sycące, choć nie zaspokoiłoby smakosza. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 vapiano.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste