uniatowski slawek
- Stoję murem za przyjaciółmi, bez względu na wszystko - powiedziała Shey, w ten sposób potwierdzając jego opinię. - Ale nie jesteś w stu procentach przekonana, że Parker postępuje słusznie? - naciskał. - Uważasz, że jednak powinna wrócić? - Nie do ciebie, raczej do pewnych funkcji, do obowiązków, które na niej spoczywają. Mogłaby wykorzystać swoją pozycję, by zrobić coś dobrego. Nie tylko dla swojego kraju, ale w szerszym aspekcie. Rodzina panująca to jest coś, co ludzie uwielbiają. - Czy ja wiem? - skrzywił się Tanner. - Sądząc po mojej byłej... - Może chodziło o ciebie - odparła Shey. - Chyba nawet ją rozumiem. - Na pewno - mruknął. Nigdy jej tego nie powie, jednak zrobiło mu się naprawdę przykro. Przyspieszył kroku, wyprzedzając Shey. Złapała go za ramię. - Przepraszam. Lubię ci docinać, ale teraz przesadziłam. Zrobiłam ci przykrość. Naprawdę nie chciałam. Mówiła tak szczerze, że nie mógł jej nie uwierzyć. - Chyba oboje przekroczyliśmy dziś pewne granice. Ale nie przesadziłaś. Stephana miała mnie dość. Podobnie jak ciążących na mnie obowiązków, od których nie mogłem się uchylić. - Właśnie to miałam na myśli. I ty, i Parker należycie do rodów panujących. Ludzie liczą się z wami, naśladują was, słuchają. To daje wam ogromne możliwości wpływania na innych. Możecie forsować swoje pomysły, pokazywać, co należy zrobić, wytyczać nowe kierunki, nowe drogi. - Myślisz, że Parker chciałaby się tym zająć? - Szczerze mówiąc, jej nigdy nie zależało na tego rodzaju władzy. Ale gdybym to ja była na jej miejscu, z pewnością bym to robiła. Mówiłabym o tym, co jest mi bliskie, co najbardziej leży mi na sercu. - Na przykład? - zapytał. - Na przykład o walce z analfabetyzmem - odparła bez chwili namysłu Shey, a jej twarz natychmiast się rozjaśniła. - Znasz powiedzenie o tym, że jak dasz komuś rybę, to przez jeden dzień nie będzie głodny, ale jeśli nauczysz go łowić, do końca życia będzie miał co jeść? Podobnie jest z czytaniem. Jeśli człowiek nauczy się czytać, nie tylko łowienie ryb przestanie być dla niego tajemnicą. Otworzą mu się oczy na mnóstwo innych rzeczy. Świat stanie przed nim otworem. Tanner przypomniał sobie pierwszy wieczór, kiedy podpatrzył, jak Shey rozdaje ludziom kanapki i ciastka. Pomaganie innym to jej prawdziwa pasja. - Chcesz zapewnić ludziom nie tylko pokarm dla ciała, ale i strawę duchową? Shey przestała się uśmiechać. - Ja niewiele mogę zdziałać. Kto by mnie posłuchał? Ale Parker i ty, to co innego. Jesteście na świeczniku, nosicie książęce tytuły. Wasz głos jest wszędzie słyszalny.