służyć Władcy, coraz więcej na to wskazuje. Od jak dawna znasz Stacey?
- Nawet nie waż się jej podejrzewać. - Czemu? Wie o tobie wszystko, zna każdy twój krok. RS 248 Potrząsnęła głową. - Nie rozumiesz. Poznałyśmy się poprzez Kościół. - Kościół? - zdumiał się. - Ty rzeczywiście nie masz o nas zielonego pojęcia - stwierdziła z irytacją. - Wybacz, ale w ciągu tych kilku wieków nie spotkałem wampirów, które chodzą do kościoła. - A ile z nich o to spytałeś? - odpaliła. Przez długą chwilę panowała cisza. - To nie Stacey - zapewniła Jessica z żarem w głosie. - Ona i Gareth czuwają nade mną od dobrych paru lat. Spojrzał na nią ponuro. - Nie możesz być taka naiwna. Co dla Władcy oznacza kilka lat? Nic. - Milczał przez chwilę, a potem gwałtownie wybuchnął: - Dobry Boże! On mnie tak nienawidził za życia, że skierował swoją furię przeciw tobie, nie tylko cię zabił, ale też chciał uczynić z ciebie równie złą istotę jak on sam, a wszystko dlatego, że cię kochałem! A teraz nienawidzi cię jeszcze bardziej... Cała ta sytuacja, w której się teraz znaleźliśmy, to moja wina - dodał z ogromną goryczą. - Powinienem był odgadnąć, że on tu się zjawi. Powinienem był osobiście czuwać przy Mary, odkąd tylko została zaatakowana. Zawiodłem tutaj i zawiodłem w Transylwanii. Ze zdziwieniem słuchała tej tyrady, wyglądało bowiem na to, że Bryan jest bardziej rozgniewany na samego siebie niż na nią. Mówił prawie tak, jakby znowu mogli być sojusznikami i walczyć ramię w ramię, jakby niemal zaczynał wierzyć, że faktycznie mogą istnieć osoby, które wewnętrznie oparły się złu, chociaż ono uczyniło wszystko, by je skazić. RS 249 - To ja zawiniłam, nie ty - odparła spokojnie. - Tylko że nasze wyrzuty sumienia w niczym teraz nie pomogą. - Słuszna uwaga. W takim razie kto? - Co „kto"? - Kto znajduje się w twoim bliskim otoczeniu i pomaga Władcy realizować jego zbrodnicze plany? Załóżmy, że to nie Stacey i nie Gareth, którzy są najbliżej ciebie. Wiem, że żadne nie jest wampirem, oboje są ludźmi. Od jak dawna ich znasz? Jessica nie odrywała wzroku od drogi. - Gareth pracuje dla mnie od dziesięciu lat. Stacey od kilku. - Bobby Munro - rzekł nagle. - Bobby? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Czemu nie? - Ponieważ znam go doskonale i wiem, co o nim myśleć. Często do nas przychodzi, on naprawdę kocha Stacey. Świetny policjant. Równie dobrze mógłbyś podejrzewać Dużego Jima. Odpowiedziała jej cisza. - Nie, nie, nie zaprotestowała gwałtownie. - Jim to jeden z najlepszych ludzi, jakich znam. Bryan milczał dalej. - Słuchaj, możliwe, że Władcy pomaga ktoś obcy. To nie musi być żaden z moich przyjaciół - przekonywała. - Oboje doskonale wiemy, że wszystko jest możliwe -przypomniał jej sucho. - Ale nie wszystko jest prawdopodobne.