Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/vapiano.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/vapiano.wroclaw.pl/paka.php on line 5
- Nigdy. - Bella spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co miałam sobie psuć radość świątecznego poranka?

- Nigdy. - Bella spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co miałam sobie psuć radość świątecznego poranka?

  • Duszan

- Nigdy. - Bella spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co miałam sobie psuć radość świątecznego poranka?

05 July 2022 by Duszan

- Zupełnie cię nie rozumiem. - Alice wzruszyła ramionami. - Słuchaj, a może chociaż zajrzymy do środka? - Nie - powiedziała zdecydowanie. - Zresztą i tak wiem, co tam jest. Kilka tuzinów domowych ciasteczek, twardych jak kamień. Ciotka Honoria nie lubi zaskakiwać. - W ogóle nie czuję, że to Boże Narodzenie - westchnęła smętnie Alice. - Niby wszystko jest jak trzeba, choinka, prezenty, ale jakoś nie ma atmosfery. - Tęsknisz za domem? - Za domem? Nie. Przecież tu jest mój dom. Wszystko przez te nerwy. Jasper próbuje mnie chronić, udaje, że jest normalnie, ale ja i tak wiem, co się święci. Nawet Edward, kiedy z nim rozmawiam, jest nieobecny duchem. Bello, to się musi skończyć. Nie mogę znieść, że ludzie, których kocham, tak bardzo się męczą. - Chodzi ci o Blaque'a, prawda? - Nie mogła udawać, że nie ma o niczym pojęcia. - Właśnie. Wiesz, ja nawet nie potrafię pojąć, jak człowiek może być aż tak zły i okrutny. - Większość z nas nie potrafi pojąć istoty zła. Najważniejsze mu się nie dać. Nie pozwolić, żeby zniszczyło nas i nasze życie. - To prawda - przytaknęła. - Wiesz, dla mnie gorsze od strachu jest przeczucie, że Blaque nie spocznie, póki nas całkiem nie zniszczy. Nienawidzę bezradności. Gdybym tylko mogła, naplułabym mu w twarz. - Rozumiem, co czujesz. - Bella przysięgła sobie, że przy pierwszej okazji zrobi to w jej imieniu.- Alice, może pójdziemy do sali balowej? - zaproponowała, chcąc zająć jej myśli czymś innym - Chciałabym ci jakoś pomóc w przygotowaniach. - I odciągnąć cię od paczki w mojej szafie, dodała w myślach. - Dobrze, ale przedtem musimy wstąpić do mnie. - Alice uśmiechnęła się tajemniczo. - Mam dla ciebie prezent. - Prezenty daje się w pierwszy dzień świąt - przypomniała jej, gdy szły w stronę książęcych apartamentów. - Dobrze, dobrze - śmiała się Alice. - Mój prezent nie może czekać - dodała. Nie wspomniała o tym, że dzięki niemu chciała choć na chwilę zapomnieć o własnych problemach. Doktor przestrzegał ją, że silny stres może być groźny dla dziecka. - Przecież wiesz, że księżnej się nie odmawia. Zwłaszcza gdy jest w ciąży. - Sprytnie to sobie wymyśliłaś. - Czy dobrze zrozumiałam, że Rosalie przyjeżdża dziś po południu? - Tak. Z całą rodziną. - Doskonale. Odetchnęła z ulgą. W zamieszaniu łatwiej będzie przekazać pakunek Emmettowi. - Czy Edward schował już do sejfu swój największy skarb? - zapytała lekko. - Skarb? Ach, masz na myśli jo - jo. - Wchodząc do salonu, Alice po raz pierwszy od dawna czuła się odprężona. - Obawiam się, że nie miał na to czasu. Przez tę nieszczęsną awanturę z Blaquiem jest jakiś nieswój. Powinien być w siódmym niebie, bo wreszcie udało mu się przeforsować projekt, o który bardzo długo walczył. A on wygląda jak z krzyża zdjęty. Obawiam się, że nie śpi po nocach. - O jakim projekcie mówisz? - zainteresowała się Bella, idąc za nią do garderoby. - Edward bardzo kocha dzieci. Działa w organizacji pomagającej upośledzonym i kalekim maluchom. Przez ostatnie pół roku namawiał zarząd muzeum, żeby zgodził się dobudować specjalne skrzydło, przeznaczone dla najmłodszych. W końcu udało mu się uzyskać zgodę. Nie wspominał ci o tym? - Nie, nie wspominał. - Musisz go poprosić, żeby pokazał ci projekty. Zrobił je na własny koszt. Chciał, żeby było dużo światła i przestrzeni, w której dzieciaki czułyby się swobodnie. Członkowie zarządu bardzo się krzywili, kiedy przedstawiał im swoje pomysły. Nie mieściło im się w głowie, że dzieci mogłyby dotykać rzeźb, a zamiast Rubensów i Renoirów oglądać ilustracje do ulubionych bajek. - Nie miałam pojęcia, że Edward angażuje się w takie sprawy... - O, tak. Cokolwiek robi, wkłada w to całe serce. - Alice wyjęła z szafy duże, podłużne pudełko i ostrożnie położyła je na sofie. - Dziwne, że ci o tym nie mówił. - Cóż... Muszę powiedzieć, że jestem trochę zaskoczona. Edward często sprawia wrażenie... beztroskiego. Można nawet pomyśleć, że interesują go tylko konie i przyjęcia. - Wiem, ma opinię lekkoducha. Ale wierz mi, to bardzo dobry człowiek. Myślałam, że jesteście ze sobą blisko? - Jest dla mnie bardzo uprzejmy. - Bello, daj spokój. Przecież widzę, jak na ciebie patrzy. Kiedy jesteś obok, nie spuszcza z ciebie oczu. - Naprawdę? - Naprawdę. - Alice uśmiechnęła się ironicznie. Nagle poczuła się zmęczona, więc przysiadła na brzegu fotela. - Sama wiesz - powiedziała, patrząc Belli w oczy - że ostanie dni były dla wszystkich ciężkie. Ale ja miałam przynajmniej tę radość, że widziałam, jak Edward się w tobie zakochuje. On chyba też nie jest ci obojętny. Mam rację? - Tak. - Teraz, gdy za moment cała prawda i tak miała wyjść na jaw, nie musiała się z tym kryć.- Edward jest dla mnie kimś wyjątkowym Alice, nie chciałabym, żebyś robiła sobie złudne nadzieje. Pewne rzeczy po prostu nie mogą się zdarzyć. - Mam prawo wyobrażać sobie, co chcę - zauważyła poważnie, a potem położyła dłoń na pudełku. - A teraz otwórz swój prezent. - To prośba czy polecenie? - Jak wolisz. No, już! Otwieraj, bo nie mogę się doczekać twojej reakcji! - To wbrew moim zasadom, ale skoro nalegasz... Bella z rezygnacją uniosła przykrywkę. Wnętrze wysłane było cieniutką, przyjemnie szeleszczącą bibułką. Odsunęła ją ostrożnie i... zaniemówiła z wrażenia. W środku leżała suknia balowa, połyskująca i lśniąca jak klejnot. Jedwab, z którego ją uszyto, miał głęboką, szlachetną barwę szmaragdu. W promieniach popołudniowego słońca skrzył się misterny haft z drobnych koralików. - Wyjmij ją - nalegała Alice, a widząc bezruch Belli, zniecierpliwiła się i zrobiła to za nią. Jedwab zaszumiał, westchnął, po czym miękko opadł na podłogę. Suknia miała elegancki, prosty krój, a jej największą ozdobą była góra z odkrytymi ramionami i bogato zdobioną, przylegającą do szyi stójką, która zastępowała naszyjnik. Dół przypominał odwrócony kielich kwiatu i spływał harmonijnie do samej ziemi. To była suknia - marzenie, stworzona, by błyszczeć w świetle świec lub księżyca. - Podoba ci się? - dopytywała się Alice. - Powiedz, że tak. Zamęczałam o nią krawcową przez cały miesiąc. - Jest przecudna. - Bella nieśmiało dotknęła brzegu spódnicy. - W życiu nie widziałam piękniejszej. Nie wiem, co powiedzieć... - Powiedz, że włożysz ją na nasz bal. - Uszczęśliwiona Alice pociągnęła ją do wysokiego lustra i przyłożyła suknię do jej ramion. - Ach, sama popatrz, jak ci w niej ślicznie. - Roześmiana, odsunęła się, zmuszając Bellę, by wzięła suknię do rąk. - Wiedziałam, że będzie ci dobrze w tym kolorze. Jak Bennett cię w niej zobaczy, całkiem straci głowę. - Ja naprawdę nie wiem, czy powinnam... - Ale ja wiem. Powinnaś! I zrobisz to, bo nie przyjmę odmowy. - To brzmi groźnie. - Bella próbowała się uśmiechnąć. Z całego serca pragnęła sprawić przyjemność nie tylko Alice, lecz również sobie. Jednak poczucie obowiązku było silniejsze niż próżność. Kreacja godna hollywoodzkiej gwiazdy nie pasuje do skromnej lady Isabell. - A;oce, zrobiłaś mi wspaniałą niespodziankę, ale ja... nie czułabym się dobrze w takiej sukni. To nie dla mnie. Nie umiałabym jej nosić.

Posted in: Bez kategorii Tagged: lewatywa przed porodem w domu, trujący pierwiastek, fryzura koczek,

Najczęściej czytane:

Julie głosno pociagneła nosem, nie była w stanie dłu¿ej

hamowac łez, które teraz czarnymi stru¿kami spływały jej po twarzy. Rozmazała je ze złoscia. - Musze... musze cos powiedziec - wyjakała. - To tak ... [Read more...]

nie wiedziała? Cos, co budziło jego nieufnosc?

Paterno usiadł na jedynym plastykowym krzesle stojacym w kacie pokoju. - Ze sladów hamowania na drodze wynika, ¿e jechała ... [Read more...]

długie nogi i gniazdko małych loczków u ich zbiegu.

181 - Kretyn - mruknał do siebie i pociagnał z puszki kolejny długi łyk. Co takiego było w tej kobiecie, ¿e nie umiał o niej ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 vapiano.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste